Informacje Ogłoszenia Historia Kronika Galeria Panoramy
Informacje Ogólne
ŚDM Kraków 2016
Grupy Parafialne
Ogłoszenia Duszpasterskie
Różne Ogłoszenia
Wypominki Dąbrowa Szlachecka
Wypominki Wyźrał
Historia Parafii
Kronika Parafialna
Galeria Parafii
Rekolekcje 2015
Misje Parafialne 2013
Peregrynacja w Naszej Parafii
Zdjęcia Panoramiczne
Artykuły Parafian





Proboszcz ks. Łukasz Kotarba

Artykuły Parafian




TRZECHSETNA ROCZNICA
PIERWSZEJ PAPIESKIEJ KORONACJI OBRAZU JASNOGÓRSKIEJ MADONNY


kliknij aby otworzyć najnowszy artykuł




ŚCIANY KOŚCIOŁA MÓWIĄ

kliknij aby otworzyć artykuł




OBRONA JASNEJ GÓRY PRZED SZWEDAMI I ŚLUBY MARYJNE


      Dla określenia rangi miejsc, które mają szczególne znaczenie dla Narodu Polskiego używamy porównań do konstrukcji człowieka. I tak na przykład Wawel z jego katedrą i zamkiem królewskim nazywany jest często sercem Królestwa Polskiego, a Częstochowa z Jasną Górą to dusza i sumienie Polaków. I - parafrazując starożytne powiedzenie "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu" - można bez przesady wyobrazić sobie potoki pielgrzymów, zmierzających tu ze wszystkich stron, ale także ludzkich wędrówek myślowych, a zatem zanoszonych do Boga poprzez Maryję próśb i podziękowań, którym sprzyja wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej.

      W roku 2005 przypadła rocznica 350 lat heroicznej obrony Jasnej Góry przed Szwedami. Wydarzenie to należy z pewnością do kilku najważniejszych momentów dziejowych, które wiążą Naród Polski z Bogiem oraz budują historyczną tożsamość Polaków.

      Godzi się zatem poznać lepiej historię obrazu jasnogórskiego i sanktuarium, by tym bardziej przybliżyć się do Matki Bożej i pełniej uczestniczyć w dziejowym pielgrzymowaniu naszej chrześcijańskiej wspólnoty.

      Ikona Matki Boskiej Częstochowskiej wykonana została w stylu wschodnim w zasięgu Bizancjum (być może również w Italii), a najbardziej pokrewne jej przedstawienia znajdują historycy sztuki w Rzymie w bazylice Santa Maria Maggiore i w monastyrze na górze Athos w Grecji. Obraz częstochowski ma wymiary 120x82 cm. Matka Boska trzyma Pana Jezusa na lewej ręce. Charakterystyczne są błyski świateł w tęczówkach oczu Maryi, co jest typowe dla najstarszych ikon. Przekazy historyczne z XV wieku mówią nawet, że jej autorem miał być św. Łukasz Ewangelista. Tę tradycję podtrzymuje bohaterski przeor Augustyn Kordecki w swoim "Pamiętniku". Cytuję: "…obraz Najśw. Maryi Panny, przez św. Łukasza na stole cyprysowym odmalowany, przy którym Jezus Syn Boży, ze swą najmilszą Matką i św. Józefem, opiekunem, w domu Nazareńskim zwykł był pokarm przyjmować. Obraz ten z Jeruzalem dostał się do Konstantynopola, a stamtąd na Ruś, gdzie go Lew, książę Ruski, w zamku Bełskim złożył, a w pięćset prawie lat Władysław, książę Opolski, w r. 1382 tu go umieścił, wielki i dosyć okazały kościół, oraz klasztor wybudowawszy, który zakonnikom reguły św. Pawła, pierwszego pustelnika, z Węgier sprowadzonym oddał." (koniec cytatu) Obraz trafił na Jasną Górę dokładnie 31 VIII 1384 roku.

      Bardzo charakterystyczne na twarzy Matki Boskiej są rysy, pochodzące z 1430 roku, gdy obraz słynął już cudami, a sanktuarium napadli husyci i umyślnie święty wizerunek uszkodzili. Renowację fundował w Krakowie Władysław Jagiełło i obraz powrócił po czterech latach do sanktuarium. W XVI wieku różnowiercy atakowali ze szczególną zawziętością kult maryjny, tym samym Jasna Góra stała się symbolem twierdzy wiary katolickiej, a kult Czarnej Madonny odróżniał Polaków-katolików od heretyków.

      XVII wiek, zwany nie baz racji wiekiem żelaza, przyniósł wielkie wojny religijne, a Rzeczpospolita Obojga Narodów (mimo blisko siedemdziesięciu lat wojen w XVII wieku) nie krzyżowała miecza z katolikami. Wielu historyków uważa połowę XVII wieku za przełom w dziejach Polski pod różnymi względami. Zadawnione wady wewnętrzne w postaci rządów oligarchii magnackiej dały o sobie znać jaskrawo, a symbol późniejszego upadku, czyli liberum veto wykorzystane zostało w 1652 roku przez posła Sicińskiego z podjuszczenia hetmana Janusza Radziwiłła. W ten sposób demokracja szlachecka i wolności osobiste, którymi mogliśmy się chlubić od dwustu lat przybrały karykaturalną postać. Narastający problem kozaczyzny ujawnił się z całą mocą w 1648 roku, a Rzeczpospolita okazała się niezdolną do uśmierzenia powstania pod dowództwem Bohdana Chmielnickiego. Ugoda perejasławska uczyniła z powstania problem międzynarodowy, a nieprzygotowani do wojny z Rosją nie wystawiliśmy armii, zdolnej do powstrzymania Chowańskiego w jego inwazji na Litwę. I tak jak niegdyś Rzym zrównał z ziemią Kartaginę na koniec ponad stuletnich zmagań, tak w 1655 roku Rosjanie palili i burzyli Wilno metodycznie przez ponad dwa tygodnie z zemsty za rywalizację w procesie tzw. "sabiranija ruskich zjemljej". W takim stanie rzeczy wkroczyły na nasze ziemie wojska szwedzkie, których król Karol X Gustaw był do tego zachęcany przez zdrajców polskich z Hieronimem Radziejowskim na długo wcześniej. Szwecja miała z Rzeczpospolitą zadawnione spory o Dominium Maris Baltici i sukcesję szwedzką.

      Tu wkraczamy w historię, znaną Polakom przede wszystkim z opisu Henryka Sienkiewicza w "Potopie", który przez przeciwników Noblisty podważany, miałem okazję konfrontować z relacjami nuncjusza papieskiego Pietro Vidoniego. Spoczywają one w Archiwach Watykańskich i do większości - jak wynika z metryki źródeł - nikt przede mną nie sięgał. I tu zaskoczenie: literatura historyczna Henryka Sienkiewicza oparta w dużym stopniu na jego wyczuciu, znajduje potwierdzenie w relacjach bezsprzecznie najlepiej zorientowanego naówczas w sprawach Rzeczpospolitej dyplomaty, czyli nuncjusza Vidoniego. Oczywiście, że Sienkiewicz łączył w postaci literackiej dokonania kilku bohaterów i nadawał im inne nazwiska, ale nie naruszył - co jest z naszego punktu widzenia najważniejsze - nie odmienił znaczenia obrony Jasnej Góry i położył właściwe akcenty na postawach głównych bohaterów.

      W 1655 roku poszło Szwedom z Rzeczpospolitą łatwiej niż innymi razy. Pospolite ruszenie z Wielkopolski kapitulowało natychmiast, a Janusz Radziwiłł w Kiejdanach specjalną umową uznał władzę króla szwedzkiego nad Litwą. Miał przy tym w perspektywie wygospodarowanie sobie władzy dla dynastii Radziwiłłów. Dla prawdy historycznej należy zaznaczyć, że jego postępowanie nie odbiegało od wielu innych, a do dzisiaj znajduje akceptację u wielu historyków litewskich. Z perspektywy Warszawy było niewątpliwie ciosem w plecy dla prawowitego króla - Jana Kazimierza oraz władz Rzeczpospolitej. Po kolejnych klęskach i upokorzeniach Jan Kazimierz ustępował pola Karolowi Gustawowi. Padła Warszawa, Radom, Kielce i po honorowej kapitulacji Kraków, mężnie broniony przez Stefana Czarnieckiego, który zaraz podjął walkę podjazdową przeciw Szwedom. Jan Kazimierz, któremu najwierniej towarzyszył nuncjusz papieski udał się na Śląsk, skąd wypatrywał cudu.

      Rzeczywiście, cudem można nazwać zwrot w wojnie, jaki nastąpił w wyniku obrony Jasnej Góry. Czuli to i doceniali współcześni wydarzeniom, a ich przebieg wyglądał w skrócie następująco:

      Twierdza Jasnogórska była modernizowana po holendersku w XVII wieku, miała cztery bastiony, fortyfikacje ziemne, suche fosy, kazamaty i dysponowała kilkunastoma armatami. Broniło jej ok. 150 żołnierzy, którym dopomagało ok. 70 zakonników i kilkudziesięciu żołnierzy z rozbitych wcześniej oddziałów. Klasztor i twierdza miały jeszcze jeden atut w osobie przeora Augustyna Kordeckiego, którego niezłomny charakter sprawił, że nigdy nie złożono broni. On też pozostawił bardzo cenny opis obrony Jasnej Góry w swoim dziele, które zatytułował "Nowa Gigantomachia" i które kilkakrotnie zacytuję.

      1 listopada Karol X Gustaw rozkazał gen. Burchardowi Mullerowi obsadzić twierdze, odcinające komunikację ze Śląskiem. Przydzielił mu pod komendę hrabiego Wrzesowicza, a ten, zazdrosny o sukces swojego zwierzchnika, w nocy 8 listopada spróbował zająć klasztor. Pisze Kordecki: "dla postrachu niezwyczajnym odgłosem trąb przeraził sługi boże, a zarazem wysłał posłów dla oznajmienia zakonnikom, ażeby i oni, skoro już wszystka Rzeczpospolita poddała się królowi szwedzkiemu, klasztor pod jego władzę oddali, w przeciwnym zaś razie groził ostateczną zagładą, której opierający się jego woli doznać będą musieli od czterech tysięcy żołnierzy, wkrótce pod mury podstąpić mających." (koniec cytatu). Wysłani na rozmowy ojcowie usłyszeli żądania, które równie dobrze można było potraktować jako postępowanie wroga w klasztorze już zdobytym. Nic nie uzyskawszy Szwedzi odeszli spod klasztoru i zemścili się na okolicznych folwarkach. Charakterystyczne jest to, że cudami słynący obraz Czarnej Madonny zdążyli paulini wywieźć poprzedniego dnia na Śląsk, spodziewając się ataku szwedzkiego.

      18 listopada stanął pod klasztorem gen. Muller, dysponując ok. 3000 żołnierzy zdolnych do prowadzenia różnorakich działań oblężniczych i osłonowych. Wysłannik Mullera zagroził siłą, jeżeli zakonnicy nie otworzą podwojów klasztoru, ale odpowiedzią na to były salwy armatnie z Jasnej Góry, skierowane na spichlerze w pobliżu klasztoru. W ten sposób, niszcząc własne zapasy, nie chciano dać Szwedom okazji do skorzystania z zabudowań. Ponieważ zaś wielu Szwedów pokładło się tam spać, więc zgotowano im ognistą łaźnię. Mieszkańcy Jasnej Góry nabrali otuchy i utrudnili sobie dalsze rokowania. Niemniej jednak stale wysyłano do siebie posłów, wśród których znalazł się niejaki Andrzej Kuklinowski, którego uwiecznił Sienkiewicz, dodając nieco fabuły. W rzeczywistości, na żądanie wyjaśnienia, czy chodzi o zajęcie miasta Częstochowy czy również klasztoru, przyniósł on tylko list Karola Gustawa, potwierdzający, że Muller ma rozkaz zająć klasztor.

      Oblężenie trwało do końca grudnia i miało wiele niepospolitych przypadków, które złożyły się na jego wyjątkowość w naszej historii. Zdarzyło się na przykład, że jeden z Polaków, którzy chcieli się przy Szwedach obłowić na plądrowaniu klasztoru, gdy właśnie o tym przekonywał swoich kompanów, rażony kulą jasnogórską w głowę, spadł martwy z konia. Innym razem, przybył do gen. Mullera jego siostrzeniec, by być świadkiem zdobycia tak trudnego punktu oporu i gdy Muller odstąpił mu gościnnie na noc swoje łóżko, to kula jasnogórska, przeszywszy ścianę namiotu raziła go prosto w brzuch i roztrzaskała do szczętu. Śmierć siostrzeńca nie przekonała gen. Mullera do odwrotu, ale Szwedzi zaczęli przebąkiwać o siłach nadprzyrodzonych. Gen. Muller nakazywał nasilanie ostrzału szczególniej w dni świąteczne Najśw. Maryi Panny. Widzieć też mogli Szwedzi jak murami ciągnie wtedy procesja z Najświętszym Sakramentem.

      Innym razem, idąc pod osłoną mgły, którą na życzenie Mullera mieli wyczarować Finowie, Szwedzi podeszli pod sam klasztor, by brać go szturmem. Niektórzy zaczęli już wspinać się na mury. Atoli nagle zasłona mgły opadła i stanęli bezbronni wobec armat i muszkietów obrońców Jasnej Góry. Ponieśli wielkie straty i uznali, że odczyniania jasnogórskie silniejsze są od ich czarów.

      Wśród spisanych już po odejściu Szwedów cudownych zdarzeń, związanych z obroną, znalazł się i ten o niejakim Dudziczu, któremu zdało się, że widzi na murach niewiastę, odzianą w niebieską szatę, którą wziąwszy na cel, chciał postrzelić ze swego muszkietu. Jednakże poczuł po chwili, że zimna kolba muszkietu przymarzła mu do policzka i dopiero chirurg uratował go, odcinając mu płat skóry. Nastawały coraz większe mrozy, a końca oblężenia nie było widać.

      Muller sprowadził z Krakowa dodatkowe działa, ale jedno z nich uległo samorozsadzeniu i poczyniło spustoszenie wśród obsługi.

      Nadeszły święta Bożego Narodzenia, które dały większą otuchę obrońcom, a gdy jeszcze Szwedzi usłyszeli jak szumnie obchodzi się z kapelą imieniny Stefana Zamoyskiego w fortecy 27 grudnia, zupełnie się załamali. Gen. Muller zarządził odwrót. Cisza zaległa wokół Jasnej Góry. Obrońcy wyszli nieśmiało i przekonali się naocznie, że okolica jest wolna. Jeszcze co najmniej dwukrotnie podczas potopu zapędzali się Szwedzi pod klasztor, ale ich podjazdy były przeganiane przez polskie roty z pomocą artylerii fortecznej.

      Wiele napisano o heroicznej obronie Jasnej Góry. Już niebawem po swojej klęsce Szwedzi opublikowali w Amsterdamie kłamliwą książeczkę opisującą, jakoby broniona przez 20.000 Polaków Jasna Góra kapitulowała po szturmie szwedzkim. Takie i inne zdarzenia zachęciły przeora Kordeckiego do wydania w 1658 roku pamiętnika obrony, który może być dla współczesnych wydawców wzorem edycji tekstów źródłowych. Cytuje bowiem in extenso treść bodaj całej korespondencji pomiędzy Mullerem a Jasną Górą i odnotowuje punkt po punkcie szwedzkie propozycje kapitulacji. Zawiera też kilkanaście świadectw cudów, jakie zaświadczyli naoczni świadkowie zdarzeń i rozmówcy Szwedów.

      Pamięć obrony Jasnej Góry tak w literaturze naukowej jak i w literaturze pięknej to jeden ze zworników naszej wspólnoty narodowej i religijnej. To obok takich zdarzeń jak chrzest Polski, bitwa pod Grunwaldem, odsiecz wiedeńska, cud nad Wisłą, obrona Westerplatte, zdobycie Monte Cassino czołowe zdarzenie w pamięci zbiorowej Polaków. Nie sposób jednak pominąć wiadomości, że tak w okresie stalinowskim jak i gierkowskim znaleźli się historycy, którzy chcieli umniejszyć znaczenie obrony Częstochowy. To smutne, bo po pierwsze fałszowali lub przemilczali zdarzenia, dając im fałszywą interpretację, a po drugie wpisali się w nurt atakowania naszego poczucia dumy narodowej, do której ze względu na Jasną Górę mamy szczególne prawo.

      "W dramatycznych chwilach wojny naród szukał siły w głębokiej pobożności do Matki Pana, łącząc się wokół króla Jana Kazimierza. Własną determinacją zaświadczył, że chce bronić ziemi, na której żył, i tradycji, które go kształtowały w tożsamości chrześcijańskiej" - napisał Benedykt XVI w rocznicę ślubów lwowskich.

      Bezpośrednim następstwem obrony Jasnej Góry były wiekopomne wydarzenia z 1656 roku, które warte są nie mniejszej uwagi. Obrona Jasnej Góry stała się bowiem momentem zwrotnym w dziejach wojny północnej. Jak pisał prof. Szujski o victorii jasnogórskiej: "Fakt ten miał niesłychany wpływ na umysły w Polsce, natchnął oręż ojczysty ufnością w opiekę Najświętszej Panny i podniósł cześć dla Niej do rzędu tych najwznioślejszych uczuć religijnych, z których nie człowiek pojedynczy tylko, ale naród cały czerpie siłę niezłomną w każdej klęsce i w każdem trudnem przedsięwzięciu." Naród uwierzył w zwycięstwo nad protestanckim najeźdźcą, a król powrócił z ucieczki na Śląsk, by objąć ponownie panowanie. Na każdym kroku triumfalnego powrotu podkreślał cudowną opiekę Opatrzności Bożej i Matki Jezusa. Jego pobyt we Lwowie opisany w dziennikach zakonnych odznaczał się naprawdę wielką pobożnością. Król spędzał czas na pokucie, spowiedzi, praktykach miłosierdzia ku zbudowaniu wielu ludzi. Oddanie narodu polskiego pod opiekę Maryi było na pewno aktem wielkiego zawierzenia mądrości bożej, wynikającej z przekonania, że w tak dramatycznym momencie tylko Maryja może ocalić i wyprosić łaski potrzebne dla narodu. Król miał szczególne nabożeństwo do Matki Boskiej Częstochowskiej. W późniejszych latach wielokrotnie odwiedzał klasztor a nawet pracował przy odbudowywaniu fortecy. Zanim Jan Kazimierz wyprawił się na wojnę, ufny w pomoc Maryi, widząc swoją słabość i potęgę wroga, oddał pod Jej opiekę cały naród. Był głęboko przekonany, że tylko odrodzenie wiary może przebudzić społeczeństwo.

      1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej przed obrazem Matki Boskiej Łaskawej król w obecności senatu złożył uroczysty ślub Maryi. Pod koniec mszy św. Król Jan Kazimierz zszedł z tronu, złożył berło i koronę, i padł na kolana, odmawiając słowa: "Wielka Boga-człowieka Matko, Panno Najświętsza! Ja Jan Kazimierz, z łaski Syna Twego, króla królów i Pana mego i z Twego miłosierdzia król, upadszły do stóp Twoich najświętszych Ciebie dziś za Opiekunkę moją i za królową Królestwa mojego obieram. I siebie i moje Królestwo Polskie, Księstwo Llitewskie, Ruskie, Pruskie, Mazowieckie, Żmudzkie, Inflanckie i Czernichowskie, wojska obydwu narodów i lud cały twojej osobliwej opiece polecam, Twojej pomocy i litości w tym przykrym królestwa mojego stanie, przeciwko nieprzyjaciołom św. Rzymskiego Kościoła pokornie błagam. A że mnie wielkie dobrodziejstwa Twoje z całym narodem moim do nowego i gorliwszego służenia Tobie pobudzają, więc przyrzekam też na przyszłość w mojem własnem, senatorów moich i ludów moich imieniu Tobie Najświętsza Panno i Synowi Twemu Panu naszemu Jezuowi Chrystusowi, że cześć i chwałę Twoją wszędzie i zawsze po królestwie mojem z największą usilnością pomnażać i utrzymywać będę. Obiecuję ponad to i ślubuję, że jeżeli za wielowładną przyczyną Twoją i wielkiego Syna Twego miłosierdziem, nad nieprzyjaciółmi, a osobliwie nad Szwedami, Twoją i Syna Twego cześć i chwałę wszędzie prześladującymi i zupełnie niszczyć usiłującymi, zwycięstwo otrzymam, u Stolicy Apostolskiej starać się będę, aby ten dzień na podziękowanie za tę łaskę Tobie i Synowi Twemu corocznie jako uroczysty i święty na wieki obchodzono i z biskupami królestwa mojego przyłożę starania, a by to co obiecuję od ludu mego dopełnione było.

      A ponieważ z wielkim bólem serca mego oczywiście widzę, że za łzy i uciśnienie ludzi wiejskiego stanu w Królestwie mojem, Syn Twój sprawiedliwy sędzia świata od siedmiu już lat dopuszcza na kólestwo moje kary powietrza, wojen i innych nieszęść, przeto obiecuję i przyrzekam oprócz tego: iż ze wszystkimi memi stanami po przywróceniu pokoju użyję troskliwie wszelkich środków dla odwrócenia tych nieszęść i postaram się aby lud królestwa mojego od uciemiężenia i niesprawidliwych ciężarów był oswobodzony. Uczyń to najmiłosierniejsza Pani i Królowo, abyś jakoś mnie i stanom moim najszeczerszą dała chęć do uczynienia tych slubów, tak też u Syna Twego łaskę do ich wykonania uprosiła. Amen."

      Tego dnia również na nieszporach nuncjusz papieski po Litanii Loretańskiej Piotr Vidoni zaintonował po raz pierwszy wezwanie: Królowo Korony Polskiej - módl się za nami! To właśnie za rządów Jana Kazimierza zwyczaj ten przyjął się i rozpowszechnił!

      Wiadomość o ślubach lwowskich obiegła Europę: jednych skłaniając ku Polsce, u innych wywołując gniew. Olivier Cromwell - przywódca przymierza antykatolickiego zachęcał Szwedów do dalszych działań przeciw Polsce. Trzeba utrącić - mówił - ten róg na łbie bestii czyli kościoła katolickiego. Niebawem w Radnot wrogowie wyrazili nawet chęc dokonania rozbioru Polski. Tymczasem wojsko polskie pod dowództwem Czarnieckiego odnosiło swoje pierwsze zwycięstwa. Już siedem dni później w bitwie pod Warką Karol X Gustaw został zmuszony do odwrotu. Jan Kazimierz odzyskał Warszawę z pomocą pospolitego ruszenia i włościańskiej piechoty. Dalej w pochodzie wojska polskie wkroczyły do Prus i do Nowej Marchii Brandenburskiej, aby zmusić Elektora do zerwania przymierza ze Szwedami. A Stafan Czarniecki scigał Szwedów aż za morze, do Danii, co zostało uwiecznione w naszym hymnie narodowym.

      Wojna skończyła się 3 maja 1660 r. pokojem oliwskim. Przyszedł czas aby wypełnić dane obietnice. Jeszcze w trakcie trwania działań wojennych król proponował pewne zmiany; między innymi zniesienie zgubnego liberum veto. Niestety jego reformy zostały odrzucone. Próby wzmocnienia władzy królewskiej także spotkały się z oporem. O najważniejszym postulacie ślubów: polepszeniu doli chłopa szlachta nie chciała nawet słyszeć. Jak pisał Szymon Starowolski pycha przeszkodziła Polakom w wypełnieniu ślubów tj. w zniesieniu pańszczyzny. Jan Kazimierz popadał w coraz większy konflikt ze szlachtą. W końcu zniechęcony abdykował w 1668 r. Wyjechał do Francji, gdzie zmarł w 1672 r. Jan Kazimierz wyraził w swoich ślubach, że Bóg karze Polskę za ucisk ludu. Śluby lwowskie były więc katolickim przypomnieniem całej Europie chrześcijańskich praw człowieka. Miał to być przykład miłości społecznej i braterstwa narodów. Hasła Rewolucji Francuskiej: równość, wolność, braterstwo tak krwawo głoszone w 1789 r., już 150 lat wcześniej w Polsce miały szanse zaistnieć. Duch ślubów jednak żył w narodzie, budził sumienie. Pewną próbą podjęcia lwowskich zobowiązań stała się Konstytucja 3-maja, która na drodze prawodawczej zamierzała wypełnić narodowe przyrzeczenie. Okres zaborów nie sprzyjał publicznemu kultowi. Mimo obecności Maryi na sztandarach i we wszystkich bodaj modlitwach o wyzwolenie z zaborów, wezwanie Maryja - Królowa Polski było tylko pragnieniem, bo, aby to się ziściło oficjalnie i Polska mogła mieć taką Monarchinię, państwo musiało być najpierw wolne.

      Ale pierwsza aktualizacja ślubów miała miejsce już w 1904 r. na zakończenie Kongresu Mariańskiego we Lwowie. Abp Bilczewski dodał wtedy do tekstu królewskiego zobowiązanie do walki o sprawiedliwość społeczną, jedność narodową: "aby wszystkim stanom, a zwłaszcza ludowi i robotnikom, stała się sprawiedliwość." Po 1918 r., kiedy zawisło nad Polską kolejne niebezpieczeństwo -inwazja bolszewicka -biskupi przybyli na Jasną Górę ponownie zawierzyć Matce Boskiej Polskę. Bo bitwie pod Warszawą francuski generał Weygand powiedział: "świat zaciągnął w 1920 r. wielki dług wdzięczności wobec Polski, która raz jeszcze była przedmurzem chrześcijaństwa".

      W 1956 r. u stóp Matki Boskiej Częstochowskiej śluby odnowił prymas Wyszyński z komunistycznego więzienia.

      Mimo, że na tysiąclecie chrztu Polski władze komunistyczne chciały aresztować obraz jasnogórski, wysyłając służby specjalne do Częstochowy to nie osiągnęły swego zamierzenia. Czarna Madonna była z nami obecna, a widomym tego znakiem była peregrynacja pustych ram, co pamiętam, zrobiło na mnie jako czterolatku kolosalne wrażenie, gdy kardynał Karol Wojtyła przyjechał z pustymi ramami do naszej parafii.

      W 2006 roku kard. Jaworski powiedział podczas uroczystości w katedrze lwowskiej: " Maryjo Panno Łaskawa! Tutaj, przed cudownym obrazem, władcy państw wkładali na skronie Twojego Syna i Twoje korony. Jan Paweł II na znak swego oddania poświęcił koronę i ofiarował Ci złotą różę. Idąc ich śladami, w 350 rocznicę Ślubów Jana Kazimierza my, zebrani w tej katedrze, obieramy cię ponownie naszą królową! Bądź naszą panią! Prowadź nas!"

      I właściwie, docierając do dnia dzisiejszego w tym chronologicznym przeglądzie, należałoby na tym zakończyć zarys historii sanktuarium i ślubów narodu polskiego, ale z myślą o dniu dzisiejszym i o przyszłości, parafrazując Adama Mickiewicza dodam:

      "Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy

      I w Ostrej świecisz Bramie…"

      Módl się za nami, którzy do Ciebie pielgrzymujemy!

Anna i Piotr Boroń

Informacje | Grupy | Ogłoszenia | Różne | Historia | Kronika | Galeria | Panoramy | Artykuły
(c) 2024 parafiadabrowaszlachecka.pl